Rodzina Morelów postanowiła spędzić wyjątkowy dzień. Od dawna obiecywali córce Emmie wizytę w słynnym interaktywnym zoo, gdzie dzieci mogły dotykać i karmić zwierzęta.
Emmie od razu udzieliło się podekscytowanie.
— Mamo, patrz! Ten paw ma kolory tęczy!
— Tato, możemy mieć takiego króliczka?

Rodzice z uśmiechem śledzili każdy jej krok.
Przy wybiegu wydr Emma zatrzymała się oczarowana. Jedna z wydr podpłynęła, wspięła się na kamień i dotknęła jej dłoni łapką. Dziewczynka zaczęła się śmiać, a inni turyści nagrywali tę uroczą scenę.
Nagle jednak wydra zmieniła zachowanie. Nerwowo pływała, wracała do Emmy, dotykała jej brzucha, znów odpływała i wracała, wydając ciche jęki.
— Chyba po prostu chce się bawić, stwierdził ojciec.
Gdy odchodzili, podszedł do nich pracownik zoo.
— Przepraszam… Wasza córka przed chwilą bawiła się z Luną, prawda?
— Tak, jest przeurocza! odpowiedziała mama.

Mężczyzna spoważniał.
— Nie chcę was straszyć, ale powinniście zabrać córkę do lekarza. Najlepiej jak najszybciej.
— Dlaczego? Wydra jest chora? — zapytali przestraszeni.
— Nie… Luna jest wyjątkowa. Od lat zauważamy, że tak reaguje na dzieci, które później okazują się chore. Jakby wyczuwała coś, czego my nie możemy.
Brzmiało niewiarygodnie, lecz pracownik mówił poważnie.

Następnego dnia rodzice zabrali Emmę do szpitala.
— Dobrze, że przyszliście — powiedzieli lekarze. — Choroba jest na wczesnym etapie i możemy ją leczyć.
Po kilku tygodniach Emma wróciła do zoo. Przyłożyła rękę do szyby wybiegu i wyszeptała:
— Dziękuję, Luno. 💙🦦